
Skandal! Polacy mają łożyć na ukraiński dług! Przyjęliśmy uchodźców, przekazaliśmy broń, udostępniliśmy infrastrukturę. Polska zrobiła więcej niż ktokolwiek. Nie możemy zgodzić się na kolejne miliardy kosztem własnego kraju. Płacić powinna Rosja i jej europejscy „partnerzy”.
Nie będziemy płacić za cudze długi!
Znów ktoś chce sięgnąć do naszych kieszeni. Tym razem rachunek ma opiewać na dziesiątki miliardów dolarów, a pretekstem jest „europejska solidarność” i „wspólna odpowiedzialność”. W praktyce jednak chodzi o coś zupełnie innego: przerzucenie na Polskę ciężaru spłaty ukraińskiego długu, podczas gdy inni sprytnie umywają ręce.
W przestrzeni publicznej coraz głośniej mówi się o planach, zgodnie z którymi państwa Unii Europejskiej miałyby wspólnie składać się na spłatę około 100 miliardów dolarów ukraińskich zobowiązań. I wszystko wskazuje na to, że polski rząd – zamiast powiedzieć „dość” – jest gotów wciągnąć Polskę w ten układ.
To gigantyczne, wieloletnie zobowiązanie, którego realny ciężar w końcu spadnie na zwykłych obywateli: w podatkach, w długu publicznym, w cięciach wydatków na zdrowie, edukację i bezpieczeństwo.
Polska już zapłaciła. I to niemało!
Polska zrobiła więcej niż ktokolwiek – i to nie na papierze, nie w deklaracjach, lecz w realnych działaniach. Przyjęliśmy miliony uchodźców wojennych, często pod dachy prywatnych domów, do mieszkań zwykłych rodzin, a nie do obozów i gett, jak ma to miejsce w wielu krajach Zachodu. Okazaliśmy otwarte serca i wielkie poświęcenie.
Oddaliśmy Ukrainie ogromne ilości sprzętu wojskowego – czołgi, wozy opancerzone, artylerię – nierzadko kosztem własnego bezpieczeństwa, bo taka była potrzeba chwili. Udostępniliśmy nasze terytorium, drogi, kolej i lotniska jako kręgosłup logistyczny całej zachodniej pomocy wojskowej, w tym transportów amerykańskich. Bez Polski ta pomoc po prostu by nie dotarła na czas i w potrzebnej skali.
Zapłaciliśmy za to miliardami złotych, presją na system społeczny, ryzykiem geopolitycznym i destabilizacją wewnętrzną. I nikt nie ma prawa udawać, że tego nie było.
A teraz mamy jeszcze spłacać cudzy dług?
W nagrodę za tę solidarność słyszymy dziś: „złóżcie się jeszcze na dług”. Co więcej – są kraje takie jak Słowacja, Czechy, Węgry, które potrafiły powiedzieć „nie” albo skutecznie wyłączyć się z takich zobowiązań. A Polska? Zamiast twardo bronić własnego interesu, znów ma być „grzeczna”, „odpowiedzialna” i „europejska” – czyli gotowa zapłacić rachunek, którego inni nie chcą nawet tknąć. To nie jest solidarność. To bezczelne wykorzystywanie tych, którzy dotąd dali najwięcej.
Reparacje? To polityczna fikcja. Rachunek spadnie na nas.
Jakby tego było mało, cały ten mechanizm opiera się na jednym, wyjątkowo naiwnym założeniu: że Ukraina kiedyś uzyska od Rosji reparacje wojenne, z których zostaną spłacone dzisiejsze pożyczki. Problem polega na tym, że to założenie nie ma żadnych realnych podstaw.
Nie istnieje dziś żaden wiążący mechanizm prawny, który zmuszałby Federację Rosyjską do wypłaty reparacji. Nie ma międzynarodowego trybunału zdolnego je wyegzekwować, nie ma porozumienia pokojowego, nie ma nawet politycznej zgody największych mocarstw co do takiego rozwiązania. Prawdopodobieństwo, że Rosja w dającej się przewidzieć przyszłości zapłaci Ukrainie realne, pełne reparacje, jest w praktyce bliskie zeru.
Co to oznacza w rzeczywistości? Oznacza, że cała opowieść o „tymczasowym” zadłużeniu jest jedynie zasłoną dymną. Gdy reparacje nie nadejdą – a wszystko wskazuje na to, że nie nadejdą – ciężar spłaty długu pozostanie po stronie Unii Europejskiej. A skoro nie wszystkie państwa UE chcą w tym uczestniczyć, rachunek zostanie rozłożony na tych, którzy dali się w ten mechanizm wciągnąć.
W praktyce oznacza to jedno: Polacy mogą zostać obciążeni nie tylko kosztami odsetek, ale również spłatą samego kapitału. Dziesiątkami miliardów dolarów, rozpisanymi na lata, ukrytymi w podatkach, składkach i nowych daninach. Bez pytania nas wszystkich o zdanie.
Dlaczego mają płacić Polacy, a nie Rosja?
Jest jeszcze jedna, fundamentalna kwestia, która w wyniku tchórzostwa polityków została pominięta. Na świecie zamrożone są rosyjskie aktywa warte setki miliardów euro. To pieniądze państwa-agresora, odpowiedzialnego za wojnę, zniszczenia i śmierć tysięcy niewinnych ofiar. To z tych środków – a nie z kieszeni polskich podatników – powinny być pokrywane koszty odbudowy i zadłużenia Ukrainy.
Unia Europejska jeśli chce naprawdę finansowo pomóc Ukrainie, to bezwzględnie w pierwszej kolejności powinna sięgnąć po pieniądze Rosji, a nie zaglądać do kieszeni narodów, które już poniosły największe koszty.
Gdyby zaś rosyjskich pieniędzy nie wystarczyło i zaangażowanie państw UE okazałoby się jednak konieczne, to bezwzględnie największy ciężar takiej inicjatywy powinny ponieść te państwa UE, których pomoc dla Ukrainy była do tej pory symboliczna, przejawiająca się głownie w wygłaszanych konferencjach i medialnych deklaracjach, a nie w realnych działaniach.
Ta sprawa to nie abstrakcja z dalekiej Brukseli. Dotyczy Twoich pieniędzy, Twojego bezpieczeństwa i przyszłości Twojego kraju.
Jeżeli dziś zgodzimy się na spłatę cudzych długów, jutro usłyszymy, że „tak już musi być”. Że „nie ma wyjścia”. Że „zobowiązania są nieodwracalne”. A rachunek – jak zawsze – zapłacą obywatele. Zapłacimy my wszyscy.
Dlatego mówimy jasno:
❌ nie ma zgody na obciążanie Polski niesprawiedliwymi zobowiązaniami finansowymi!
❌ nie ma zgody na robienie z naszego kraju ukraińskiego bankomatu!
❌ nie ma zgody na decyzje podejmowane ponad głowami obywateli!
👉 PODPISZ petycję i zatrzymaj ten absurd!
Pokażmy, że solidarność ma swoje granice. A wyznaczają je rozsądek i sprawiedliwość.